Wieś czy miasto? Miasto czy wieś?

Jak fajnie jest pojechać na kilka dni do Warszawy. Zobaczyć znajomych, połazić po sklepach, zajrzeć do ulubionych miejsc. Po każdym takim wyjeździe oczywiście podsumowuję, czy warto było wyprowadzić się na wieś.




Zawsze uczono mnie, żeby porównywać jabłka do jabłek, a nie jabłka do gruszek. I z tym mam największy kłopot. Choć mieszkamy na Podkarpaciu już prawie 5 lat, to nie mogę tak po prostu porównać naszego życia na wsi do życia w mieście. Przede wszystkim to już nie są jabłka do jabłek. W mieście byliśmy tylko we dwoje, tutaj mamy dziecko. Tam najważniejsza była kariera, tutaj ważniejsza jest rodzina. Każdy, kto ma dzieci wie, że praktycznie nie można porównać jednego do drugiego.

Wszystko, co mogę zrobić, to określić, za czym nadal tęsknię, a czego naprawdę mi nie żal.

Tęsknię za przyjaciółmi, za życiem knajpianym, za kinem i teatrem. Czasami, choć coraz rzadziej, tęsknię za sklepami i ich różnorodnością. Brakuje mi galerii handlowych ze względu na ułatwienie w robieniu zakupów (jedno miejsce, dużo sklepów, a nie wycieczki po mieście od sklepu do sklepu). Jeżdżąc w weekend po Warszawie zdałam sobie sprawę, że tęsknię za ścieżkami rowerowymi i parkami (boję się wyjechać rowerem na drogę krajową i być wymijaną przez tiry, co niestety jest u nas codziennością). Szkoda też, że lotnisko jest tak daleko (każdy wyjazd na wakacje to dodatkowe dwa dni w podróży).



Czasami nawiedza mnie myśl, czy nie robimy krzywdy Zosi. Mniejsze place zabaw, mniej atrakcji i impulsów rozwojowych. Ale za to nie musimy jej tłumaczyć, skąd biorą się warzywa (jadąc samochodem trafiłam na audycję radiową o organizowaniu grządki w przedszkolu, żeby pokazać dzieciom, że pomidory nie rosną w supermarkecie). Ma kontakt ze zwierzętami i dużo, dużo swobody na świeżym powietrzu.


Tęsknię też za prywatnością i anonimowością. Tutaj wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. A my przez pierwsze lata byliśmy dodatkowo atrakcją. Jak Beckhamowie... Ale czasami, jak trzeba coś załatwić (na przykład na poczcie), okazuje się, że  ma to też swoje dobre strony.

Za to na pewno nie tęsknię za korkami (choć i u nas się zdarzają), za mostami (co za koszmar - nigdy nie umiem się ustawić na właściwym pasie i czasami jeżdżę w tą i z powrotem), za hałasem i zanieczyszczeniem.



Po kilku dniach z radością wracam do domu, do psów, ogrodu i ciszy. Coraz rzadziej ogarnia nas chęć rzucenia wszystkiego i powrotu do miasta. Jedyne, co może byśmy zrobili inaczej, to znalezienie tego miejsca - gdybyśmy zamieszkali 100-150 km od stolicy pewnie nie czulibyśmy się czasami tacy 'oderwani'.

Komentarze

  1. Świetnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za odwiedziny i wszystkie komentarze!

Popularne posty