Psia miłość

Pamiętacie historię naszej Daisy? Kiedy myśmy chcieli, żeby Daisy miała szczeniaki, ona szła w zaparte. Żaden pies nie był wystarczający dobry. A kiedy nam było to nie na rękę (remont, wyprowadzka, zima), ona znalazła wreszcie 'tego jedynego'. I to dosłownie jednego, jedynego psa. Nikt nie zauważył, żeby koło domu kręciły się jakiekolwiek psy (a podobno to standard). Przyłapaliśmy, i to tylko raz, kundelka z sąsiedztwa, który był na tyle wytrwały, że przekopał sobie przejście pod ogrodzeniem.

I oczywiście ta chwila wystarczyła. Szczeniaki pojawiły się w największe mrozy. Śmieszne jest to, że tego konkretnego dnia coś niesamowicie ciągnęło mnie na budowę i do psów. Irracjonalnie, bo pogoda wyjątkowo nie sprzyjała spacerom. W obejściu byli wszyscy, którzy są tam na co dzień, włącznie z robotnikami budowlanymi, ale to właśnie Zosia i ja miałyśmy przyjemność zobaczyć pierwsze nasze szczenięta!




Teraz już wiecie, jakiej maści był tatuś. Na szczęście geny Daisy były znacząco silniejsze i w całym miocie tylko jeden szczeniak przypominał tatusia rudzielca.

Kilka dni temu ostatnia suczka pojechała do nowego domu. Wiemy, że czekała na nią dwójka prze-szczęśliwych dzieci, dostała na imię Roma, dobrze się zaaklimatyzowała i teraz przynosi radość całej rodzinie.


Komentarze

Popularne posty