Przeprowadzka cz. 2
Nasze życie po raz kolejny zostało zredukowane do kartonów. Zawsze w takich sytuacjach planuję duże porządki, pozbywanie się rzeczy. A potem, zazwyczaj z braku czasu, pakuję tylko wszystko do kartonów, oznaczam je i robię listę, co jest w którym. Na szczęście wiele rzeczy udało nam się przewieźć w szufladach, komodach etc. To była chyba jedyna zaleta przeprowadzania się o ulicę dalej.
Pięć dni pakowania, jeden przewożenia, a teraz powolne rozpakowywanie. W kuchni przyzwyczajam się, że to, co było do tej pory po prawej stronie, teraz jest po lewej. Choć staram się zapamiętać, gdzie co położyliśmy, to i tak wiecznie czegoś szukam. No i przede wszystkim uczę się żyć na dwóch piętrach. Ci, którzy przez coś takiego przechodziliście, wiecie, jak bolą mnie nogi...
Na pocieszenie w ogrodzie zakwitły wreszcie malwy. To dla mnie kwintesencja wiejskiego ogrodu i już od zeszłego roku nie mogłam się ich doczekać. A z ponad piętnastu posadzonych lilii mamy szansę ujrzeć trzy. Jedna żółta, najwcześniejsza została w ogrodzie, drugą różowo-białą Zosia porwała do swojego nowego pokoju. Na trzecią jeszcze czekam.
Długo się też zastanawiałam, jak przechowywać sałatę, żeby nie trzeba było jeździć do ogrodu każdego dnia. Zerwana wczoraj wieczorem super przechowała się w misce z wodą. Takie prosto, a skuteczne! Hurra! Jesteśmy w domu!
Komentarze
Prześlij komentarz
Dziękuję za odwiedziny i wszystkie komentarze!