Nasza mała rewolucja
Katar, kaszel, katar, oskrzela i tak dalej. Na około, od stycznia, praktycznie bez przerwy... Wydawało się, że odpowiedź jest prosta - wszystko wina przedszkola. Na wiosnę winiłam również pyłki, potem kurz. We wrześniu Zosia zaczęła chodzić do nowego przedszkola, a tam kurzu naprawdę nie widać. Wszystko nowe, dywany minimalnej wielkości i odkurzane 'rainbowem'. Przecież Zosia nie może być non stop chora...
Coś nie dawało mi spokoju i wreszcie wybrałyśmy się do Vega Medica. Kilka testów, wizyt lekarskich i jednak dieta eliminacyjna. Zero mleka zwierzęcego i zero jajka. Niestety wysoka nietolerancja.
Najpierw przerażenie, jak ja to wszystko ogarnę, ale w kolejnym tygodniu już jest lepiej. Mleko ryżowe i owsiane bez problemu kupuję w Sanoku, przedszkole otwarte na współpracę, kultury bakterii na jogurt już do nas jadą.
A dzisiaj, po kilku godzinach spędzonych w internecie, mam już przepis i na serek i na tofu i na drożdzówki.
Na początek dziękuję autorkom Smakoterapii, Wegan nerd i Vege z milością. Wasze przepisy pokazały mi, że diabeł nie taki straszny, a Zosia nie musi wszystkim mówić 'nic nie mogę jeść'. Damy radę i mniejmy nadzięję, że wkrótce pożegnamy się z katarem!
Oj Kochana, znam z autopsji. Moja bardzo dorosła już córka ma nietolerancje bardzo wysoką na wiele produktów i do tego glutenowa też nie jest, ani sojowa i kukurydziana, i drożdżowa, i, i, i...Ale da się z tym też żyć, a ja umiem ugotować i upiec prawie wszystko właściwie bez niczego. Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńTo przykre, jak dużej grupy te problemy teraz dotyczą... Jak to dobrze, że mamy internet i ludzi, którzy dzielą się wiedzą. Pozwolę sobie jednak na kontakt, jeżeli czegoś nie znajdę i będę walić głową w mur ;-)
UsuńNajbardziej jestem dumna, że Zosia już rozumie, że 'nie może jeść jaja i mleka z krówki' i wie, że w przedszkolu czeka 'jej mleczko' i 'jej jajo'. I uwaga: 'to nie jest magiczne jajo, bo to słodycz i mleko!' Cytat z Zośki :-)
Witam :) a ja tak zupełnie nie na temat i z innej beczki - Magda odkryłam Twój blog i już tu zostaje:))) Mieszkam na granicy Beskidu Niskiego i Sądeckiego, więc właściwie jesteśmy sąsiadkami :)))
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za dietę !! Buziaki :*
Witaj sąsiadko :-)) A jakie piękne szynki u Ciebie widziałam! Fajne jest takie 'hand-made'!
Usuń