Poświątecznie o świątecznym udźcu

Oto przepis, jak młody hodowca może podnieść sobie poziom adrenaliny w świąteczne przedpołudnie:

Weź jeden udziec jagnięcy, najlepiej z własnej hodowli, bo przecież jesteś hodowcą. Min 2, a najlepiej 3 dni przed wymaganym posiłkiem, na który zaprosiłeś najbliższą rodzinę, teściów włączając, podejmij wreszcie decyzję, jaka marynata będzie najlepsza i przygotuj ją. Tym razem zdecydowałam się na najprostszą wersję - oliwa, główka czosnku, świeży rozmaryn (3 gałązki ok. 10-15cm każda), sól, pieprz - wszystko utłuczone w moździerzu. Umyj mięso, odkrój jakiś zbędny Twoim zdaniem tłuszcz (choć z umiarem, bo przecież nie wszyscy są na diecie), ponakłuwaj mięso i wetrzyj marynatę w całość bardzo dokładnie i z dużą ilością serca.

Odstaw do lodówki i wypoczywaj.

Kiedy nadejdzie "D-day", min 2h przed godziną zero, nagrzej piekarnik do 220-230 stopni, przełóż udziec do brytfanki i włóż do piekarnika na ok. 15 min. Następnie zmniejsz temperaturę do 175 stopni, podlej mięso bulionem, wodą czy winem (w mojej wersji była to woda pół na pół z białym winem) i pozwól mu się piec, od czasu do czasu polewaj płynem z brytfanny.

Ktoś może w tym miejscu zapytać "to ile mam go piec?" I to jest moje odwieczne pytania, na które nawet studiowanie różnych książek kucharskich nie dało mi jednoznacznej odpowiedzi. Zazwyczaj przez godzinę przy tak dużym kawałku mięsa jestem spokojna, ale później zaczyna się nerwowe zaglądanie do piekarnika, przewracanie i nakłuwanie, sprawdzanie koloru płynu, przewracanie, nakłuwanie, sprawdzanie i tak dalej....

I pewnie tak samo byłoby i tym razem, ale gdzieś w podświadomości krążyła mi myśl, że po pierwsze mam w kuchni termometr kuchenny, a po drugie temperatura mięsa wewnątrz może być podpowiedzią. Powertowałam jeszcze książki i w jednej z nich wyczytałam, że mięso będzie gotowe, gdy wewnętrzna temperatura dojdzie do 75 stopni C. No tak, ale była to "Kuchnia Polska", a my wolimy mięso trochę bardziej różowe...

I pewnie byłoby, gdyby nie fakt, że przy pierwszym sprawdzeniu miałam już 70 stopni!!! Ale fart, że nie więcej!!!

Wyciągnij mięso z piekarnika, daj mu odpocząć 10-15 min i krój w piękne, duże plastry:


Dla tych co lubią sosy - wykorzystaj resztę płynu z brytfanny jako bazę. Odparuj nadmiar, dopraw do smaku, zagęść mąką czy zasmażką i polej tym plastry mięsa.

A potem już tylko rozkoszuj się słysząc pochwały swoich gości :-)) Uff, mnie się udało :-))

I oby takich pochwał nie zabrakło w całym nadchodzącym 2013! Tego i Wam i sobie życzę!

P.S. Przy drugim udźcu sprawdziłam czas pieczenia - ok. 2h


Komentarze

Popularne posty