Pieczona ryba, taka jak w rodzinnym domu
Kilka dni temu po raz n-ty oglądałam 'Gniew oceanu'. Ilekroć oglądam ten film, moje myśli wędrują do pewnego wieczoru w moim domu rodzinnym, kiedy wszyscy razem, rodzice i brat, oglądaliśmy ten film po raz pierwszy.
Zanim przejdę do sedna, muszę Wam wyjaśnić, że mój ojciec był kapitanem na dalekomorskich statkach rybackich (takich, które potrafią nie zawijać do portu nawet przed 6-12 miesięcy, a jedyny kontakt ze 'światem' mają poprzez statki-przetwórnie). Pamiętam jego opowieści o odwiedzanych portach, złowionych rybach, ale nie pamiętam opowieści o tym, jak właściwie wyglądała jego praca. Mamy kilka zdjęć ze statków, głownie z czasów jego młodości zaraz po Szkole Morskiej i zazwyczaj przy okazji jakiś 'imprez' (np. chrzest morski). Sami jako dzieci bywaliśmy na statkach jedynie podczas przerw remontowych na stoczni. Na statki rybackie, w przeciwieństwie do handlowych, rodziny marynarzy nie miały wstępu.
Po jakimś czasie, kiedy już akcja filmu koncentrowała się wokół sztormu, uświadomiliśmy sobie, że nasz ojciec wychodzi co kilka minut z pokoju, idzie do kuchni, zapala papierosa i wraca za jakiś moment. Zapytany, czy chce, żeby zatrzymywać film na te przerwy, stwierdzał, że nie, nie trzeba. Zapytany, czy wszystko ok, stwierdzał, tak, wszystko jest ok. Dopiero jakiś czas po zakończeniu tego seansu powiedział nam, że wychodził, bo musiał 'odreagować'. Według niego to był jedyny film, jaki widział w swoim życiu, który pokazywał życie na morzu takim, jakie ono rzeczywiście było. Dla nas fale wydawały się przerysowane, za wielkie, a usłyszeliśmy, że faktycznie takie potrafią być.
Ach... Zrobiło się sentymentalnie. Wybaczcie! Dlatego teraz opowiem Wam, jak w takiej rybackiej rodzinie jadało się ryby. Szczególnie, kiedy były to świeżo złowione dorsze, kupione przez mojego ojca wcześnie rano w drodze z kapitanatu do domu, kiedy już pracował tylko na lądzie. Jak dla mnie nie ma nic lepszego!
PIECZONA RYBA, PO PROSTU
POTRZEBUJESZ - porcja dla dwóch osób:
ok. 500 g fileta z dorsza (u nas była miruna, też z dorszowatych), może być ze skórą
kawałek masła
sól, pieprz, słodka papryka w proszku
JAK ZROBIĆ:
- umyj rybę, wyciągnij ewentualne ości i dokładnie osusz
- nagrzej piekarnik do 175 stopni C
- wyłóż blachę lub brytfankę papierem do pieczenia i ułóż na nim kawałki ryby, skórą do dołu
- posyp solą, pieprzem i papryką
- na każdym kawałku połóż cienki plasterek masła
- włóż do piekarnika na 15-20 minut - czas zależy od grubości filetów - zdecydowanie wyciągaj, kiedy brzegi są rumiane
Uwielbiam takiego dorsza i wszystkie bogactwa nadmorskie. Gorąco pozdrawiam. Piękna historia.
OdpowiedzUsuńDziękuję :-))
Usuńmuszę kiedyś zrobić ten przepis, wygląda na smakowity..
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam rybę podaną w ten sposób, pyszności.
OdpowiedzUsuńi chyba już wiem jaki film obejrzę w najbliższych dniach;)
W takim razie miłego oglądania!
Usuń